Zdrowa dieta

7 tekstów, które usłyszysz będąc na diecie!

15 czerwca 2016

Nie mam problemu z opowiadaniem co i jak, po co i dlaczego. Skąd pomysł na to, żeby coś zrobić, żeby ruszyć pupę i zacząć ćwiczyć. Żeby odrzucić fast foody, makaron jedzony codziennie, furę słodyczy i spróbować przekonać się do sałatek, większej ilości warzyw i kurczaka.

Pisałam o tym na drugim blogu: Jestem spragniona – nie będę ci słodzić, nie jest to łatwe i przyjemne – na początku, rzecz jasna. Pamiętaj – chcieć to móc. Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić, zrzucić parę kilogramów czy zadbać o kondycję, to przygotuj się na to, że pokusa jest wszędzie, a bliscy ci diety nie ułatwią. Przynajmniej od razu… 😉

1. Ja bym tak nie mógł/nie mogła!

Wcinasz sobie szpinak z arbuzem i serkiem śmietankowym/fetą, w ramach II śniadania lub lunchu, stoi nad tobą kolega czy koleżanka z pracy i z politowaniem kiwając głową wypowiadają te magiczne słowa… No nic tylko wrócić do jedzenia sałatki;) Ja mogę, jestem pewna, że ty też byś mogła, to tylko głupia wymówka, z której i ja korzystałam wiele razy!

2. Na tych zdjęciach wyglądasz już tak chudo, możesz skończyć z dietą!

Otóż nie. Jasne, na zdjęciach wyglądam lepiej, bo wiadomo, że zeszła woda, że z twarzy zeszło bo tutaj odstawiłam słodycze, alkohol, który wiadomo, jak wpływa na skórę. Dodatkowo – cera jest jaśniejsza, lepiej odżywiona. Kilogramy lecą, ale to nie o to chodzi, żeby jak najszybciej schudnąć i wrócić do starego życia – w ten sposób nabawisz się efektu jo-jo lub gorszych następstw. Dietę i ćwiczenia skończę/ograniczę kiedy będę tego chciała: docelowo z ćwiczeń nie zrezygnuję nigdy, a odstępstwa od diety będą się pojawiać cyklicznie, nie systematycznie.

3. Ty wcale nie jesteś gruba, przy twoim wzroście wyglądasz dobrze!

Okej, może i nie wypływa mi tłuszcz po bokach, nie roztyłam się cholernie, ale serio? Przy moim wzroście i lepszej sylwetce mogłabym być modelką, z moimi 180 centymetrami to naprawdę byłoby możliwe. Nie mów mi więc, że wyglądam dobrze, skoro zawsze może być lepiej!

4. A co ty właściwie jesz?

Jem prawie wszystko – odrzuciłam tylko to, co faktycznie źle wpływa na organizm – przetworzone jedzenie, spora ilość glutenu, alkohol, słodycze, tłuste sosy itp. Jem owoce, warzywa, mięso, jeśli makaron to pełnoziarnisty, jeśli pieczywo to ciemne lub chrupką wasę. Mleko przeważnie bez laktozy. Nie słodzę herbat, unikam ciast i deserów (serio, to rzadkość w mojej diecie). Moje posiłki są smaczne, kolorowe i wiem, że nie muszę mieć po nich wyrzutu sumienia. Jem 4-5 posiłków dziennie a wcześniej zjadałam np. śniadanie i mega wielką obiado-kolację. Serio myślisz, że wtedy było lepiej?

5. Oj tam, zrobisz sobie cheat day.

Nie, nie zrobię. Mogę zrobić cheat meal, kiedy naprawdę nie mam wyboru, co do posiłku (spotkanie, delegacja, kolacja u przyjaciół). Nie chcę jednak z tego robić reguły. Cheat day to za dużo, bałabym się, że przez te pozostałe 6 dni w tygodniu tylko czekam na ten jeden, w którym pochłonę wszystko, a nie o to chodzi. Jeśli mam ochotę i jest super okazja (jak np. jutrzejsza podróż d Rzymu) to okej, zjem coś, czego unikam na codzień. To święto i wyjątek, nie reguła i codzienność.

6. Ile jeszcze chcesz schudnąć? W jakim czasie?

Uczę się tego, że waga nie jest tak ważna. Schudłam obecnie 16 kg w ciągu 5 miesięcy, a straciłam łącznie z obwodów 100cm. 100 centymetrów to metr. 20 centymetrów z brzucha, podobnie z bioder. Noszę stanik o rozmiar mniejszy, jak ostatnio biegałam to musiałam trzymać sobie leginsy w pasie, bo spadały! Nie wiem ile chcę schudnąć, myślę że ok. 10-15 kg, wiem, że chcę chudnąć. W styczniu nie ustawiłam sobie daty ostatecznej – wiedziałam, że 15kg będzie przełomowe, ogromnie dążyłam do przekroczenia też tych pierwszych 10 kilogramów. Widzę, że moje ciało się zmienia. Na lepsze! Nie wiem, ile czasu zajmie mi osiągnięcie wymarzonej sylwetki. Wiem, że codziennie na nią pracuję i naprawdę się staram!

7. Moja córeczko kochana, tak się męczysz!

Mamo, kocham Cię, ale nie męczę się. Po tych 5 miesiącach naprawdę się przyzwyczaiłam. Jest mi (już) dobrze, już umiem. Nie płaczę, nie chcę oszukiwać siebie, trenera czy znajomych. Chodzę na siłownię nawet, kiedy mi się nie chce. To kwestia wyboru, może dojrzałości. Nie męczę się, przeciwnie – mam więcej energii, czuję się wspaniale i uwielbiam swoje nogi! 🙂

Uff to chyba wszystkie hasła, z którymi się dotychczas zmierzyłam… 🙂 Na szczęście nikt mnie nie poucza i nie próbuje wcisnąć diety cud, a wiem, że to też spory problem dla osób, które faktycznie chcą zmienić swoje nawyki żywieniowe. Spotkaliście się z podobnymi tekstami? Jak na nie reagujecie? Zawsze możecie znajomym i rodzinie podrzucić link do tego wpisu:) Może pomoże!

 

Przeczytaj również

3 komentarze

  • Reply Justyna 10 lipca 2016 at 23:38

    Wszystkie te sytuacje chyba każdy przechodzi jesli jest na jakiej kolwiek diecie. Lub po prostu zaczął sie zdrowo odżywiac
    Pozdrawiam.

  • Reply Dusia 20 sierpnia 2017 at 15:06

    Paulina podziwiam Cię! Kibicuję!

    • Reply Kąsek 22 sierpnia 2017 at 08:24

      Dziękuję! 🙂 Bardzo mi miło!

    Zostaw komentarz