Emocje

Bez limitu.

3 sierpnia 2015

– Czy ty się czasem nie boisz, Paulina?

– Czego mam się bać?

– Że wiesz, że każdy ma jakiś limit, na szczęście, miłość. Na zakochanie się. Masz kilka szans, jedne wykorzystasz, drugie nie. Iii co, jeśli wykorzystasz te złe, a te dobre się skończą?

I w zasadzie co ja mam odpowiedzieć? Bardzo chciałabym wierzyć, że szczęście można znaleźć zawsze, że zawsze znajdzie się osoba, której podpasujemy w mniejszym lub większym stopniu. Że te wycieczki za miasto, przesiadywanie w parku z książką, że to się odbędzie. We dwoje, we dwójkę, razem. Wspólne narzekanie na upał, robienie kawy, podstawianie talerza z kanapkami pod nos, gdy on pracuje. Kupowanie książki dla niej, bo zapomniała, a premiera była kilka tygodni temu. Naprawienie drewnianego stołu, wymiana klamki. Wybór pościeli, poszewki na poduszkę, pieczywa z ziarnami czy ketchupu.

Czasami lepiej jest we dwoje. Czasami lepiej jest mieć ten wybór – nie, dziś nie wychodzę, bo chcę poczytać lub robić nic. Dobry jest też wybór: słuchaj, ja wiem, że miałyśmy plotkować o tym, ile razy spojrzał się na ciebie w autobusie i czy podczas seksu powiedział, że mu dobrze, ale chciałabym posiedzieć w domu wiesz, kolacja we dwoje. Dawno nie rozmawialiśmy.

Lepiej jest wierzyć, że to szczęście, te uczucia, w tym świecie, są nielimitowane.

Zawsze. Wszędzie. W każdej okoliczności możemy być szczęśliwi. Zakochani.

Mnóstwo razy ktoś, jak to potocznie mówi się w naszej social mediowej branży, nie dowiezie. Zwyczajnie. Nie przejdzie na zielonym świetle obok mnie, nie zdąży na odjeżdżający właśnie z Ordynackiej autobus, nie zatrzyma się przy półce z kiszonymi ogórkami lub stanie w kolejce do kasy obok. Miniecie się to tu, to tam. Kiedyś mieliście się jakoś poznać, ale zachorowałaś, on akurat poznał kogoś w przeddzień imprezy waszych wspólnych znajomych. Miał być, nie dotarł. Chciałaś kupić farbę, ale najpierw poszłaś po lampę. Zbiegi okoliczności rządzą światem i ludźmi. Wystarczy, że poczekasz na nocny, a wdasz się w konwersację z nieziemsko przystojnym piłkarzem z Berlina, który przyjechał do stolicy na testy sprawnościowe. Tak niewiele – a może zmienić wszystko. W odpowiednim momencie napiszesz odpowiednie słowo i już. Bach! Wyjdziesz na fajkę, a ona akurat będzie miała ognia. W kinie skończy się popcorn i udasz się do kasy obok, wreszcie w barze jej przyjaciółka będzie się spóźniać, a twoi kumple i tak skupieni są na plotkowaniu o tym kto z kim, gdzie, ile razy i czy coś zapłacił, że nawet nie zauważą, jak dosiadasz się do niej.

Więc odpowiadam tutaj, publicznie, na rozmowę z N.:

– Nie boję się, nie ma czego. Zawsze możesz się zakochać i zawsze możesz pozwolić sobie na bycie szczęśliwym. Czasami trzeba tylko trochę dłużej poczekać, nacieszyć się szczęściem innych, pozazdrościć romantycznego uczucia, jak z bajki tylko po to, żeby później docenić to, co spotka nas.

Jaaa wiem, że to się łatwo mówi, a wszyscy chcemy emocji i uczuć, i związków, instant – wsypiesz do kubka, zalejesz wodą, zamieszasz i masz gotowe. Zaspokoi to twój głód, uratuje przed zagłodzeniem się na śmierć… Tylko pamiętaj, że to żarcie jest do dupy.

Ani to zdrowe ani smaczne ani wartościowe.

Na wszystko trzeba czasu, na dobry rosół też.

Nie, ten vifonowski to nie jest rosół, tym bardziej dobry….

 

Przeczytaj również

Brak komentarzy

Zostaw komentarz