Niby nic.
Ot, możesz ją kupić za 5 albo 300 złotych. Nosisz w torebce, potem gubisz. Łamiesz, wywracasz, pobrudzisz nią zęby i zostawisz połowę na szyi swojego faceta. Odciśniesz ślad na liście, na lustrze napiszesz “kocham cię”, wydasz na nią ostatnie pieniądze.
Zakup mojej pierwszej, czerwonej szminki miał miejsce stosunkowo niedawno – po przeprowadzce do Warszawy, zobaczyłam wpis Karoliny Baszak z użyciem najpiękniejszego odcienia na świecie (Mac – Brooke Shields Lipstick Gospel), później będąc z Nią na kawie zrozumiałam, że czas najwyższy na nową inwestycję.
W pomadkę i w siebie 🙂
Nie byłam do końca przekonana po jej zakupie, wydała mi się całkiem droga i myślałam o tym, aby ją zwrócić. Jednak na pomoc z młotkiem, aby wybić mi ten pomysł z głowy przyszła Eliza 🙂
Zobaczcie:
Czerwona szminka ma jednak to do siebie, że daje ci coś, czego każdej z nas trzeba. Możesz mieć włosy związane w koka czy kitkę, grzywkę lub boba. Możesz mieć na sobie małą czarną albo jeansy i skórzaną kurtkę, ba, nawet sukienkę w kwiatki. Czerwona szminka zawsze pasuje! Pasuje na każdy humor, ja osobiście twierdzę nawet, że każdy humor jest gotowa poprawić. Nawet teraz, siedząc z pełnym brzuszkiem, pijąc średniej jakości, ale całkiem drogą kawę, poprawiam usta czerwoną pomadką.
Nie znasz dnia ani godziny mówią – zaraz może tu wejść cudowny Leo, Jared albo Gwiazda rocka, gotowa ożenić się z tobą, a ty co? Taka niewymalowana? No way!
Możesz być kelnerką, sekretarką, pracować w bibliotece. W momencie, kiedy skórę swoich ust zabarwisz na ten najbardziej seksowny kolor zmienisz postrzeganie siebie.
Nie masz czerwonej pomadki? Czas to zmienić! 🙂
Podziękujesz mi później.
Brak komentarzy