Emocje

Jak to jest wychowywać się bez ojca

14 kwietnia 2015

Pamiętam, jak kiedyś wierzyłam, że dobrym ludziom przydarzają się tylko dobre rzeczy.

Nie pamiętam dokładnie moich odczuć z tych lat młodszych na temat tego, że jestem z Mamą. Wiesz, w domu, mieszkając z Babcią, Dziadkiem, chwilowo z Ciocią czy kuzynką, nie czujesz, że jest pierwiastek, którego brakuje.

Jesteś otoczony miłością, czułością, masz wujków, bliższych i dalszych, kuzynów. Jasne, kuzyni mają i mamę i tatę, jasne, koleżanki z klasy mają i mamę i tatę, ba – nawet twoja mama ma mamę i tatę. A Ty nie.

I wierzcie mi lub nie, ale nie pamiętam tych uczuć wtedy – wiem, że chyba nie wypytywałam Mamy, próbowałam się dowiedzieć czegoś od Babci, ale mówiła, że nie warto pytać i wiedzieć. Więc przestałam.

Pamiętam, jak przed ślubem przepłakałam kilka dobrych dni, jeśli nie tygodni. Wyobrażając sobie, że może ze względu na to, że wychodzę za mąż w mieście, w którym mieszkałam, na tablicach są zapowiedzi z moim nazwiskiem itp. Że może przyjdzie. Że się pojawi. Wyśle list. Stanie w drzwiach. Ja uwierzę w jakiś banał, który mi sprzeda o tej całej jego nieobecności przez tyle lat. Wiecie, że niby oczywiście- nienawidzę, nie wart jest czasu, poznania, chęci rozmowy. Zero inicjatywy, zero, zero chęci, prób nawiązania kontaktu.

Przez 24 lata mojego życia nigdy nie dał mi odczuć, że mogłabym być warta jego zainteresowania.

Nigdy.

Ja nie wiem czy mój ślub nie był w pewnym sensie wynikiem tego wszystkiego. Chciałam stabilności, chciałam oparcia, zawierzenia komuś, że zostanie na dłużej. Że będzie tą brakującą jednostką w moim życiu. Że pocieszy, przytuli, zadba o mnie.

Chciałam dać jakiś wzór, wiem, że to głupio brzmi, moim małym kuzynkom. Które w zasadzie na podobnej zasadzie żyją, tylko że ich On nie jest, ale bywa. Nie wiem czy to lepsze czy gorsze – nie mogłam nigdy się przekonać. Nie wiem czy to lepiej, że nigdy go nie było i się nie pojawił, bo mógł pić, bić, albo nie wiadomo co. Nie umiem tego ocenić, nie umiem postawić się w innej sytuacji, bo znam tylko tą swoją.

Chciałam być tą, której się udało, która znalazła faceta życia, wyszła za mąż, stworzyła rodzinę dla swoich dzieci, miała super życie i nie czuła się gorzej przez brak drugiego rodzica.

garden-girl-person-3784-828x550

W momentach, w których życie trochę zmienia tor, bieg, musisz dostosować się do nowych warunków życia znów masz te chwile, w których się zastanawiasz. Łatwiej obwinić ci brak tej osoby w życiu za swoje niepowodzenia, oczywiście, że łatwiej. A szczerze powiedziawszy to ja zupełnie nie wiem jakby było, gdyby oprócz Mamy był ktoś jeszcze. Nie umiem sobie tego wyobrazić, nie widzę w myślach szczęśliwej, uśmiechniętej rodziny, brata/siostry, kłótni mojego chłopaka z wiadomo kim, sprzeczki z Mamą. Odwożenia na pociąg, dokładania w tajemnicy kilku złotówek do skarbonki, smsów z pytaniami czy dojechałam do domu i czy wszystko okej. Zapewnień, że jeśli ktoś mnie skrzywdzi, to się ze sobą policzą.

Nie miałam tego.

Już nie czekam, już nie wierzę w postanowienie poprawy i chęć naprawy. W sumie to “już” to złe słowo, “od teraz” brzmi lepiej. Pewnie jeszcze nie raz będę rozczulać się nad sobą, płacząc do poduszki, wmawiając sobie, że skoro on mnie nie chciał, to dlaczego ktoś inny ma mnie chcieć i te pe.

I zawsze będzie tak, że będę ja i Mama. Nikt nas nie rozdzieli, nikt nie wejdzie między nas, ja zawszę będę trzymać Jej stronę, a Ona moją. Obie jesteśmy silne, dzielne i w ogóle superbohaterkami naszych żyć. I obojętnie jak trudno jest wychowywać dziecko w pojedynkę czy jak ciężko jest być tym dzieckiem tylko z jednym rodzicem, to jest to do przeżycia. Nie wiem czy do zaakceptowania w pełni, ale na pewno można nauczyć się z tym żyć. I mając taką rodzinę, jak moja, można z tym żyć całkiem dobrze.


 

Fantastyczna dyskusja, która skłoniła mnie do napisania tego tekstu jest u Janka ze StayFly.pl

Przeczytaj również

2 komentarze

  • Reply Patka 15 kwietnia 2015 at 07:39

    Ja też wychowałam się bez ojca, też nigdy go nie było, też nigdy nie był mną zainteresowany. Myślę, ze mimo wszystko dla nas to lepiej, bo ani nie przekonałyśmy się, co tak naprawdę tracimy (modelowy obraz 2+1 przewijał nam się tylko w naszych wyobrażeniach). Otoczona miłością mamy, jej siostry, dziadków nie miałam bezpośrednio na tym punkcie kompleksów, smutków, nie czułam się napiętnowana, że nie mam ojca. Tak jest zresztą do dziś – uważam, że mojej rodzince niczego nie brakowało. Ale jego brak (co udowodnione naukowo) wpłynął oczywiście na moją psychikę, pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa. No i relacje z facetami także. Tyle, że ja długo odgradzałam się murem i nie chciałam wchodzić w bliższe relacje. Dopiero Ł., już prawie 3 lata temu (notabene też z rozbitej rodziny, tyle, że ma kontakt z ojcem) nie dał za wygraną i postanowił udowodnić mi, że im jednak warto zaufać 😉

    • Reply Paulina Hofman 15 kwietnia 2015 at 07:54

      Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Ja bardzo chciałam rodziny, dlatego próbowałam ją szybko założyć. Z jakim skutkiem, to już nieważne. Nigdy nie czułam się gorsza, bo tak, jak piszesz miałam tyle miłości i czułości, że nie odczuwałam jej braku. Jednak to jest i zawsze będzie coś, co czasami spędza mi sen z powiek. Dobrze, że nie jesteś teraz sama i masz oparcie w swoim mężczyźnie 🙂 Pozdrawiam!

    Zostaw komentarz