Restaurant Day.
Pierwszy raz to hasło usłyszałam zaledwie parę miesięcy temu, kompletnie nie wiedząc co się za nim kryje.
A Wy wiecie co ono oznacza?
To nic innego jak stworzenie własnej jednodniowej restauracji. Możecie na jeden dzień wcielić się w szefa kuchni i zaprosić gości do swojego domu, na działkę czy do rodziców. Miejsce jest dowolne, należy tylko zgłosić się na stronie www.restaurantday.org wymyśleć nazwę, popracować nad menu i tyle:)
Strasznie żałuję, że nie pomyślałam o tym, żeby się zgłosić do tego projektu, następny Restaurant Day będzie należeć do mnie!:)
Na jednym ze spotkań blogerów miałam okazję poznać Damiana z bloga Żyć aby jeść, to właśnie on zachęcił mnie do odwiedzenia jego własnej jednodniowej restauracji. Wybrałam się więc z K. na ul. Rewolucji 1905r do mieszkania 35, aby zobaczyć co mój znajomy ma do zaoferowania i zjeść ciepły posiłek po paru godzinach na uczelni.
Miejsce, w którym rezydował Damian to siedziba harcerstwa, czuć było zapach PRL-u:)
Dwie sale do konsumpcji, dużo stolików, panie kelnerki i kucharze. Gdy z K. zasiadłam do stolika z numerem 1 podeszła do nas miła dziewczyna i zaczęła opowiadać o tym czego już zamówić nie możemy bo się skończyło… ;>
Szkoda trochę było nam burgerów, na które miałam wielką ochotę- jednak była jeszcze nadzieja, że ich skosztujemy, jako że Damian wybrał się na krótkie zakupy, aby uzupełnić zapasy.
Karta, muszę przyznać miła dla oka- lubię hasła w stylu ‘w biegu’, ‘konkretniej’, ‘słodzisz?’.
To zdecydowanie mój klimat.
Niestety, burgerów w dalszym ciągu nie można było zamówić, więc zdecydowaliśmy się na: grillowaną ciabattę capresse- K. oraz quesadilla z serem Cheddar i kurczakiem, do tego dwie herbaty. Nie czekaliśmy długo, chociaż widok ostatnich pożeranych burgerów nieco nam wydłużał czas oczekiwania:)
Gdy dostaliśmy zamówione pozycje z menu zaczęła się bajka…
Ciabatta wyglądała i smakowała bardzo dobrze. Delikatnie przyrumieniona, w środku pomidory, dużo pomidorów:) Chrrrrupiąca!
Jestem absolutną fanką wszystkiego związanego z tortillą:) Moje danie ‘w biegu’ było proste i smaczne. Ser i pierś z kurczaka wystarczyłyby mi już do szczęścia, a schowane w cieplutkiej tortilli były wprost przesmaczne.
Niestety czasu na deser nie było…
Szef kuchni – Damian |
Ta inicjatywa jest tak genialna, że trzeba o niej krzyczeć głośno, żeby każdy się o niej dowiedział. Mam nadzieję, że jak tylko ogłoszona zostanie kolejna edycja dam radę się zapisać i podzielić się z innymi moją miłością do gotowania i pieczenia:)
Wiem, że w Łodzi były jeszcze dwie takie jednodniowe restauracje, niestety nie usłyszałam o nich i nie wiedziałam gdzie się udać.
Ciekawa jestem czy dużo straciłam.
Ktoś z Was odwiedził inne miejsca biorące udział w tyn wydarzeniu?
6 komentarzy
Świetny pomysł! A restauracja wygląda bardzo przyjaźnie, mimo, że jednodniowa.
Paulinka badzo mi przykro ze czegos zabraklo :/ mam nadzieje ze chociaz to co jadlas smakowalo. Oczywisxie, ze Ci zatrzymam. Ale w lutym to ja wpadam do Ciebie kochana 🙂 nastepna edycja 17.02.
Nie słyszałam o takiej inicjatywne, super pomysł:) Klimatyczna restauracja;)
Świetna inicjatywa i świetne jedzenie ; )
I lovе your blog.. veгy nice cοlors & theme.
Did you make this wеbsite youгself or did уou hire somеone
tο do it for yοu? Plz answer back as I’m looking to design my own blog and would like to find out where u got this from. thanks a lot
Have a look at my site :: advanced microsoft office training
ok, so as you can see Mateusz made for me my blog, link to his website is on the right side in the corner.