Emocje

Wróciłaś.

9 maja 2016

Po każdym większym rozstaniu, albo w sumie, może po każdym w ogóle, przychodzi moment zwątpienia. W siebie, w szczęście, w ludzi, miłość i szczerość. Musisz zapomnieć, że chciałaś wspólnej przyszłości. Musisz dać sobie czas na oddech, na wypicie gorzkiej wódki, zagryzienie złości czekoladą i na upranie pościeli, która była przesiąknięta zapachem jego żelu pod prysznic. Nic ani nikt nie przygotuje cię na rozstanie, to się zdarza.

Nie lubię tych rozstań z godziny na godzinę, takich, których niby nic nie zwiastuje. Niby, bo nie przejmujesz się zbytnio drobną wymianą zdań czy kilkugodzinną przerwą w rozmowie, macie przecież plany na weekend, na majówkę i właśnie wymyśliłaś prezent na jego trzydzieste urodziny. No ale zdarza się – jedna rozmowa, sms, cokolwiek. I nie ma. Wyznajesz zasadę, że nikogo do niczego zmuszać nie można więc zagryzasz zęby, płaczesz kilka dni, próbujesz seksu na otarcie łez, rzucasz się w wir randek mniej lub bardziej udanych. Robisz wszystko na siłę. Kalendarz masz zapełniony na tydzień czy dwa do przodu, nie sposób umówić się z tobą na kawę z godziny na godzinę. Nie chcesz mieć wolnej chwili, nie możesz jej mieć. Nienawidzisz momentu powrotu do domu, nie lubisz poranków, nie chcesz sama zasypiać. Udajesz przed wszystkimi, że cudownie się trzymasz, że to nic nie znaczyło i że ludzie się rozstają. Powtarzasz, jak mantrę, że teraz czas dla ciebie. Że super się sama bawisz, że znów sobie przypomniałaś, jak to jest. Że to i tak by się skończyło, że lepiej teraz, że byliście fatalnie dobrani. Mówisz to, zupełnie w to nie wierząc. Początkowo. Oglądasz zdjęcia, katujesz się zapachem jego koszulki, która u ciebie została. Chwilami jeszcze płaczesz i zdajesz sobie sprawę, że naprawdę to było coś. Przynajmniej mogło być.

Przychodzi jednak taki czas. Jeden czy dwa takie weekendy, w których bawisz się do utraty tchu. Tańczysz, śpiewasz, podskakujesz w rytm piosenki. Gotujesz w kuchni słuchając hip hopu, nikt cię nie osądza. Nie starasz się nikomu pokazać, zaprezentować najlepszych zalet, profilu do zdjęcia i ochjejucotoniety. Odnajdujesz przyjemność w małych chwilach. Poznajesz fantastycznych ludzi, którzy wzbogacają twoje życie, odrzucasz tych, którzy wprowadzali do niego sztuczny zamęt. Nie rozmyślasz, nie wspominasz. Działasz. Żyjesz. Czujesz. To jest ta chwila, w której jesteś już pogodzona z sobą. Kiedy znów nauczyłaś się wszystkiego tego, o czym zapomniałaś, że potrafisz. Rozmawiasz ze sobą, może nawet kupiłaś notes, żeby w nim zapisywać myśli. Nie zapychasz sztucznie czasu, nie nudzisz się ze sobą, a nawet jeśli – to kto powiedział, że to złe? To jest taki komfort psychiczny – czuć, że można się ponudzić. Że wreszcie mogę robić nic. Chociaż przez chwilę.

Wracasz więc uberem od przyjaciół uszczęśliwiona. Późno w nocy. Pijana białym, zbyt ciepłym, winem. To jest takie uczucie, że aż cię wzrusza. Masz oczy pełne łez, bo znów jesteś sobą. Wróciłaś.

Przeczytaj również

7 komentarzy

  • Reply Rudaa 9 maja 2016 at 16:31

    Jestem Ci wdzięczna za ten tekst… Opisałaś w nim to wszystko, co teraz noszę w sobie. Powroty są fajne, strasznie się cieszę, że wróciłam 🙂

    • Reply Paulina Hofman 10 maja 2016 at 13:03

      Dobrze, że wróciłaś. Powroty są miłe.

  • Reply Tekstualna 9 maja 2016 at 18:55

    Witaj 🙂

    • Reply Paulina Hofman 10 maja 2016 at 13:03

      Ty też na nowo, no nie? 🙂

  • Reply sink.zodiac 10 maja 2016 at 12:03

    bo teraz mamy w myślach lato, a lato to czas przygód! 🙂

    • Reply Paulina Hofman 10 maja 2016 at 13:04

      Ja w myślach mam teraz zapach bzu i ciepłe noce, czy to będzie się wiązało z przygodami to nie wiem… 🙂

  • Reply ka 10 maja 2016 at 15:22

    jestem na tak, w końcu pewnych rzeczy, o których w tym tekście piszesz jestem – tak samo jak ty – spragniona ;-).

  • Zostaw komentarz