Łatwo jest nam się zatracić. Tęsknić do znanej twarzy i tonu głosu. Tworzyć w myślach piękne kontynuacje wątków miłosnych, w których główną rolę odgrywamy my. Niczym Rachel z Friends, kiedy zauroczyła się w mężczyźnie, któremu pomagała wymienić garderobę – możemy siedzieć i udawać pocałunki naszych dowodów tożsamości, oby nie kart kredytowych.
Łatwo jest nam się zatracić. W dążeniu do perfekcji. W skupieniu się na tym, co obecnie wydaje nam się ważne. Ze skrajności w skrajność. Z wielkiej potrzeby zrzucenia poświątecznych kilogramów do bulimii. Z jednego skoku w bok do momentu, w którym zastanawiasz się do kiedy to jeszcze nazywać zabawą, a kiedy jest to już kurestwem.
Łatwo jest nam się zatracić. Rzucić wszystko i pojechać na drugi koniec świata, Polski, Warszawy. Przeczytać na ekranie, że akurat ktoś z chęcią by nas zobaczył i polecieć na łeb na szyję, zostawiając pozmywane do połowy naczynia i odkurzacz na środku kuchni.
Bo my nie lubimy czekać. Bo ludzie nie są cierpliwi. Chcemy na już, na teraz. Chcemy szybko i mocno.
Zapominamy o tym, że te kilogramy nie wzięły się od jednego wyjścia na pizzę, że ten brzuch piwny to wcale nie po ostatniej piątkowej imprezie. Zapominamy, że to wszystko trwa, jest rozłożone w czasie, dopiero fakt, że powtarzamy te same czynności sprawiają, że one odbijają się na naszym ciele, na naszej psychice i rachunku bankowym. Kiedy facet zwróci uwagę na kobietę, której dawno tej uwagi nie poświęcono ona się na niego rzuci (dosłownie i nie), pobiegnie, poprosi żeby nigdy nie odchodził, a potem będzie błagać. Kiedy idziesz do łóżka z co drugim facetem, to nie dziw się później, jaką opinią cię inni darzą. Serio, wierzysz w miłość od pierwszego włożenia? Bo ja nie. I jakoś nie wydaje mi się, że tym zatrzymasz faceta. Jasne, przyciągniesz go, bo 90% mężczyzn nie odmówi sobie seksu, ale w momencie kiedy on wyczuje desperację to ucieknie. I każdy kolejny też. Bo ich obłapiasz tymi swoimi tłustymi od chipsów palcami. I czekasz aż coś się zmieni popadając w głupi schemat randka -> seks -> załamanie nerwowe, bo nie zadzwonił.
O ile ciekawiej jest, jeśli się czeka na rozwój zdarzeń, jeśli się tak łapczywie człowiek na życie nie rzuca. Jeśli każda decyzja jest przemyślana, wybór faceta z którym idziemy do łóżka czy pizza vs sałatka. O ile łatwiej byłoby nam żyć, gdybyśmy wszyscy czasami potrafili odpuścić i zobaczyć czy to naprawdę jest ważne i niezastąpione.
Ja wiem, że to kusi. W takim żyjemy świecie, że wszystko jest fast foodem, ale pisałam kiedyś o tym, że długo gotowany rosół jest zdrowszy i smaczniejszy. Na najlepsze rzeczy w życiu trzeba poczekać. Odstawić drinka, nie zachlać się do nieprzytomności, nie łykać pigułek na szczęście czy gwałt, to nigdy nie jest ani nie będzie wyjściem. W tym też łatwo się zatracić. W świecie, w którym pigułka wyłącza nam smutne myśli i sprawia, że uśmiechamy się 24h na dobę.
Ja bym sobie życzyła, żebyśmy wszyscy po prostu zwolnili i byli bardziej uważni. Może też oczekiwali ciut więcej od siebie/życia/świata.
4 komentarze
po prostu dziękuje Ci za te słowa…
Polecam się na przyszłość 🙂
P.
Chyba jak we wszystkim, chodzi o ten ‘złoty środek’. Lubię żyć chwila, zaryzykowac, kupić bilet na drugi koniec europy, bo ktoś tam na mnie czeka, jechać w ciemno, by zacząć coś nowego, nie analizowac, wyjść spoza swojej comfort zone, bo właśnie poza nia zaczyna sie prawdziwe życie 🙂 ale masz racje, w tym wszystkim musi być też miejsce na zdrowy rozsadek, na chwile zastanowienia, na cierpliwosc 🙂 na najlepsze czasem trzeba poczekać, sama coś o tym wiem 🙂 poczekać, zapracowac, nie zawsze da sie tu, już, od razu, bo wtedy dość czesto to szybkie jest byle jakie.
No właśnie, sama lubię takie “wybryki”. Lubię czuć, że żyję, stąd te flirty, romanse, czasami zlamane serce i kac (nie tylko moralny). Dobrze jest jednak mieć poczucie, że działamy w zgodzie ze sobą i nie mamy do siebie później pretensji i żalu.
P.