Emocje

Za siebie nie przeproszę.

11 sierpnia 2015

Gimnazjum i liceum bywa okropne. Szorstkie, powierzchowne, traktowanie z góry widzimy na każdym kroku, ba, widzimy i odczuwamy. W tych latach liczy się tylko kto, z kim, gdzie pracuje twoja mama i ile samochodów stoi u was w garażu. Trzymasz się z tymi, z którymi wypada. W pierwszej klasie liceum lubisz wszystkich, poznajecie się, w drugiej zaczynają tworzyć się małe grupy, które niechętnie spoufalają się z ludźmi z innych zbiorowisk. Trzecia klasa liceum to już weryfikacja. Wszystkiego i wszystkich. Wasze doświadczenia stanowią podstawę do tego, co będzie z wami na studiach. Będzie czas na nowy start albo na trudną kontynuację z ludźmi, z którymi niekoniecznie było ci po drodze w liceum.

Ktoś nie sprzedał ci w sklepiku paczki chipsów, bo naśmiewa się z tego, że jesteś wystarczająco gruby? A może ktoś śmiał się, że nie chce cię ojciec/matka i jesteś sierotą? Może ktoś ci rzucił mimochodem coś na temat tego, że jesteś brzydka. Nie starczyło pieniędzy na szkolną wycieczkę albo zwyczajnie nie poszłaś na urodziny koleżanki, bo nie stać cię było na składkę? Każdy z nas to przechodził. Serio. To, co przeżyłaś w szkole, przeżywają setki innych dzieciaków. Masz trądzik, na wfie dobiegasz ostatnia do mety, głupio zjeść ci kanapkę, bo twoje chude koleżanki nic w szkolenie jedzą, a ty mimo, że masz nadwagę to jeszcze ośmielasz się jeść. Myślisz że to jest trudne? W dorosłym życiu wcale nie jest lepiej. Spotykasz na swojej drodze kilku nieziemsko przystojnych mężczyzn, którzy złamią ci serce.

Kilkoro twoich kumpli będzie chciało odebrać ci dziewczynę, pokłócisz się z przyjacielem, pobijesz w bramie z kimś, komu nie spodoba się twój szalik kibica. Dowiesz się o sobie kilku rzeczy, które niekoniecznie są okej, albo też takich, które ranią cię na wskroś mimo iż nie są prawda lub nie masz na nie wpływu.

Życie zweryfikuje znajomości i przyjaciół, miłości, związki, kompetencje i wyobrażenia.

Wiesz, o czy musisz pamiętać przy tym wszystkim?

Nigdy za siebie nie przepraszaj.

To, jaka/jaki jesteś to gotowa masa, ulepiona już, zlepiona w całość. Możesz zachować się inaczej, czasem przeprosić za zachowanie w jakiejś sytuacji. Nie przepraszaj jednak za siebie. Za to, że jest ci dobrze we własnej skórze, za to, że patrzysz na świat tak, a nie inaczej. Albo cię zaakceptują takim, jakim jesteś, albo nie. Nie rób nic na siłę. Nie warto.

Nie przepraszaj, że kochałeś, że walczyłeś o nią, że byłeś gotowy na poświęcenia i chciałeś zbudować z nią przyszłość. Wskazanie komuś drogi na ulicy nie jest czynem wybitnym, jest zachowaniem przyzwoitym. Ustąpienie miejsca w autobusie nie czyni z ciebie miękkiej osoby czyni cię osobą wychowaną i kulturalną. To, że chcesz bawić się z konkretnymi ludźmi, a innych unikasz, to nie jest nic złego – to wybieranie tego, co jest dla ciebie najwłaściwsze. Jeśli w pewnym momencie czujesz się tłamszony, sponiewierany, a twoje ideały zostają zrównane z ziemią, to nie przepraszaj za siebie. Twój światopogląd jest tylko i wyłącznie twój. Nie musisz się wpasować w trendy, w oczekiwania innych. Jeśli masz ochotę odejść, opuścić znajomych, to to zrób. Jeśli wolisz spotkać się ze swoją dziewczyną zamiast kumplami – zrób to. Chipsy na kolację? Kto ci zabroni?

Wydaje mi się, że w życiu najlepsza droga to ta, którą wybierasz sam. Odrzuć na chwilę wszystkie te życzliwe (bardziej i mniej) głosy, pomyśl, co jest twoim celem i skrupulatnie, małymi krokami do niego podążaj.

Nie ma sensu czekać na innych, czasami przez nich zatrzymasz się w miejscu. Wiem, że masz syndrom bohatera i chciałbyś uratować ludzi, świat. W pewnym momencie po prostu warto postawić na siebie, nie mówię, że masz rezygnować z ludzi, rezygnuj tylko z tych, którzy zawiedli na całej linii.

W pewnym momencie skup się na sobie, chociaż na chwilę.

Przypomnij sobie, jaką wartościową osobą jesteś, że nie warto się zmieniać pod kogoś, a bycie wiernym swoim ideałom to najlepsze, co w obecnych czasach może cię spotkać.

Nie bądź suką, bo tak ci mówią. Czasami bądź nudna, jeśli tylko masz taką ochotę.

Nie rezygnuj z romantyczności, bo rzekomo nie ma na nią miejsca ani czasu.

 

Przeczytaj również

6 komentarzy

  • Reply sink.zodiac 11 sierpnia 2015 at 16:45

    “Wydaje mi się, że w życiu najlepsza droga to ta, którą wybierasz sam.” – uwielbiam Cię! I prztyczek w nos wszystkim babciom, które wiedzą lepiej jaki chłopak jest dla Ciebie odpowiedni i wszystkim rodzicom, którzy chcą za Ciebie wybrać studia. Bo tak!

    • Reply Paulina Hofman 12 sierpnia 2015 at 09:13

      Hah 🙂 Dzięki! Wiesz co, ja też jestem mądra po czasie, a początkowo postępowałam dokładnie tak, jak się ode mnie tego oczekiwało… Teraz staram się żyć w zgodzie z sobą i pamiętać, że to ja mam być szczęśliwa, a nie wszyscy dookoła mnie.
      P.

  • Reply Powerpinkyx 12 sierpnia 2015 at 11:14

    Najważniejsze to znać swoją wartość. Ja ostatnio znalazłam pamiętnik z gimnazjum gdzie pisałam: “Dlaczego on mnie w ogóle lubi? Jestem brzydka, gruba, dziwna i wredna.” I właśnie tak o sobie myślałam. A teraz uwielbiam siebie i wszystko mi się udaje. Poznaję nowych ludzi, którzy szczerze mnie lubią i nie miałabym odwagi ani nawet podstawy żeby powiedzieć sobie, że jestem brzydka czy głupia.

    • Reply ka 12 sierpnia 2015 at 11:47

      to chyba właśnie takimi etapami idzie to całe dojrzewanie: u mnie wyglądało to dokładnie tak samo. jak biorę do ręki jeden z ośmiu zeszytów z tamtego czasu to z jednej strony nie mogę tego czytać ani uwierzyć w to jakimi torami chodziły moje myśli, a z drugiej prawie się wzruszam jak zobaczę jak długą drogę przeszłam od zakompleksionej nastolatki pełnej strachu i poczucia braku akceptacji jednocześnie stanowiącego wtedy najwyższą wartość (jak chyba dla większości w tamtym okresie), do takiej kobiety, jaką teraz jestem i z jakiej jestem cholernie dumna.
      swoją drogą współczuje wszystkim matkom, które będą musiały przechodzić to raz jeszcze ze swoimi córkami – nie wiem, może i jestem teraz super mądra i doświadczona, ale wytłumaczyć tego wszystkiego nastolatce bym chyba nie potrafiła.

      a tekst? trafił. kilka mocnych wersów. z kategorii tych, których niby jest się świadomym, ale jak się trafi na taki, w odpowiednim momencie, wśród odpowiednich słów napisanych w odpowiednim mu tonie, to aż przechodzą ciarki.

      • Reply Paulina Hofman 12 sierpnia 2015 at 12:23

        Ka,
        dokładnie! Burza hormonów w połączeniu z kompleksami, problemami w relacjach z przyjaciółkami/znajomymi/nauczycielami to jest wielkie bum.
        Jak ja patrzę na swoje wcześniejsze lata to myślę, że ostatni rok był absolutnie przełomowy, czuję, że ten też taki będzie. To jest tak, jakbym teraz dostała wynagrodzenie od losu za wszystkie ciężkie chwile zwątpienia.
        Próbuję sobie przypomnieć moje rozmowy z Mamą na tego typu tematy, ale nie umiem. To chyba przez to, że w młodym wieku wypiera się wszystko to, co mówi Mama i Babcia, bo one się przecież nie znają… 😉 Haha.

        Dziękuję za Twoją opinię:) Miło mi jest zawsze czytać takie komentarze i móc wchodzić w interakcje z tymi, którzy zechcą podzielić się swoimi odczuciami.
        Całuję, P.

    • Reply Paulina Hofman 12 sierpnia 2015 at 12:08

      Zabij mnie, ale ja czasami wciąż łapię się nad tym, że właśnie tak o sobie myślę, typu: ale przecież on jest taki wow, fantastyczny, co we mnie widzi… ja jestem taka, siaka, nie ma we mnie nic szczególnego.
      Staram się jednak powstrzymywać tego typu myśli i zastępować je takimi: mam pasje, realizuje się, jestem uśmiechnięta, ludzie lubią moje towarzystwo, odnajduję się w praktycznie każdym temacie, dlaczego miałby mnie nie polubić? 🙂

      Uczymy się siebie codziennie, dopiero kiedy my siebie zaakceptujemy, to inni zrobią to samo. Nie powinniśmy udawać, tym bardziej przed sobą.
      P.

    Zostaw komentarz