Emocje

Dlaczego wciąż tyję?

13 stycznia 2019

Wiem, wiem, to przez to wysokie czoło i skłonności genetyczne, zimowe botki na obcasie, przez które nie chodzisz już na spacery i przez pluszowe bluzy, pod którymi nie widać kolejnych fałdek więc tak naprawdę nikt tego nie widzi. To wcale nie Twoja wina.

Dlaczego wciąż tyję?

To nie wina tego, że jesz za dużo. Albo o złej godzinie. Albo za często. Albo źle. Albo tłusto. Że nie ćwiczysz, bo wolisz oglądać na bieżąco kolejne odcinki netflixowego „You” czy odświeżać kolejne sezony „Przyjaciół”. To wcale nie dlatego, że oszukujesz siebie i wszystkich dookoła i zamawiasz jedzenie z dostawą do domu. Albo kupujesz pizzę na kawałki. Albo do kawy dwie drożdżówki, bo nic innego nie przygotowałaś.

To wcale nie dlatego, że jak zamawiasz latte to z bitą śmietaną i syropem o smaku karmelu czy kokosu. Wcale nie dlatego, że wyśmiewasz pepsi i colę zero, a wybierasz mirindę, którą pochłaniasz w ilościach 1-2 litry dziennie.

Wcale nie przez Twoje uwielbienie do serowych i śmietanowych sosów. Do pizzy, makaronów, kebabów z sosami w grubej bułce. Nie przez słodzenie herbaty pitej trzy razy dziennie, nie przez zajadanie stresu czy smutku lub świętowanie wygranego przetargu kolejnymi słodkimi drinkami i koktajlowymi.

Nie przez bułki z masłem, serem i wędliną w ilości za dużej, ale przecież zapycha na dłużej no i tak naprawdę wszyscy skrycie kochamy gluten.

Masz rację. To wszystko nie jest zależne od Ciebie. Tego chcesz usłyszeć? Psikus!

Bo, umówmy się, są osoby, które chorują i faktycznie mają problem z dietą czy zrzucaniem kilogramów – ale powiedz mi teraz szczerze – Ty też tak masz? Faktycznie twoje próby leczenia złego samopoczucia nie odbijają się na wadze? Jesteś w 100% szczera ze sobą, kiedy mówisz, że nie wiesz jak to się wszystko stało?

Ano właśnie. Ja nie oceniam, bo ja też tak mam. I cholera, większość z nas. Pytanie czy żyjesz ciągle w złości i kompleksach przez własny wybór czy może jest to podyktowane czymś mniej zależnym od siebie? Czy faktycznie dbasz o jakość i ilość swojego jedzenia czy czekasz, aż utyjesz kolejne 5, 10 kilogramów i wtedy powiesz, że czas coś z tym zrobić?

Zróbmy dziś małe ćwiczenie – wyznacz sobie mały cel. Cel, który jesteś w stanie osiągnąć bez większych wyrzeczeń, chociaż spróbować.

Np. nie słodź herbaty albo zaplanuj śniadanie dzień wcześniej. Wybierz coś, co będzie słodkie (jeśli takie śniadania wolisz), ale przynajmniej zdrowsze – np. jaglanka czy placek z banana. Zrób sobie tydzień lub miesiąc takiego remanentu w głowie. Zastanów się nad tym, co możesz zmienić dziś, ale w taki sposób, żeby jutro nie płakać ze złości nad swoim losem podczas zajadania czekolady.

Koniecznie przeczytaj ten wpis: sztuka mówienia nie na diecie.

Przeczytaj również

4 komentarze

  • Reply Lidka 13 stycznia 2019 at 23:34

    moje wyzwanie nie jest związane z jedzeniem, bo nie lubię soków, cukru, ciast. wyrzekłam się gorących kubków, kostek rosołowych, zup z papierów, bo jeśli już to kusiło mnie słone, a nie słodkie. Moje wyzwanie to 30 dni przysiadów i brzuszków. Małe, obym dała radę 🙂 Fajnie, że połączyłaś blogi 🙂 pewnie będę to częściej. Newsletter przydałby się, chociaż… w sumie obserwuję Cię na IG, swipe up przypomni. I Paula, wierz mi, wyglądasz świetnie!

    • Reply Paulina Hofman 14 stycznia 2019 at 11:46

      Lidka, dziękuję! Newsletter pewnie się pojawi, ale póki co muszę ogarnąć to wszystko tutaj.
      Ja lubię od czasu do czasu zupki z proszku, ale staram się, aby to było 1-2 razy w roku, więc nie mam z tym problemu na szczęście. Trzymam za Ciebie kciuki, mocno mocno!

  • Reply orzechowymart 15 stycznia 2019 at 21:14

    Jak fajnie, że wróciłaś! ❤

  • Zostaw komentarz